wtorek, 27 stycznia 2015

Lekcja Madame Chic, moje wrażenia.

Kiedy czytam jakąkolwiek książkę, na początku wypisuje sobie pytania, na które mogę znaleźć w niej odpowiedzi. Oczywiście nie muszę, ale mogę. Np. Czego mogę nauczyć się z tej książki ?  O czym jest dana książka ? Co mi się w niej podoba ? Co mi się w niej, nie podoba ? Czy warto było ją przeczytać ? Hmm, zadawanie pytań, napiszę o tym szerzej innym razem. Dziś skupie się na recenzji popularnej "Madame Chic".



Czytając na różnych blogach recenzję, można by pomyśleć, że autorka odkryje przed czytelnikiem jakieś remedium na jego problemy, doda mu szyku poprzez samo jej przeczytanie. Sama dałam się nabrać  na tę niezwykłą treść tej książki. Rozczarowałam się. Myślę jednak, że stało się tak, ponieważ za dużo od niej wymagałam. A czego oczekiwałam ? Oczekiwałam, że dowiem się czegoś nowego na temat prowadzenia domu, slow live i ta okładkowa obietnica "Opowieść o tym, jak z szarej myszki stałam się ikoną stylu". Uważam, że autorka raczej jest człowiekiem pokroju meduzy, przyjmie wszystko co ktoś jej podpowie, zmieni wszystko jeśli ktoś ją skrytykuje. Taki typ człowieka co się podporządkowuje, wszędzie widzi coś lepszego tylko nie u siebie. Nie będę cytować bo za dużo czasu by to zajęło, czytając zwróćcie na to uwagę. 

Dla tych co czytali np. piżama, rozpinany sweter, jedzenie na mieście, jak wejdziesz w stado wron to kracz jak one itp.. 

Drugie co mi się nie podoba, to oczywista oczywistość. Autorka podnieca się sprawami, które dla mnie są najnormalniejsze w świecie. Dlatego sądze, że francuski są podobne do polek. Biorąc pod uwagę, że książka jest pisana dla amerykanek to nie powinno aż tak razić. 

Dla czytających, pierwsze dwa bloki: dieta i aktywność fizyczna, styl i uroda poza rozdziałem "Ćwicz się w sztuce kobiecości". 

Trzecie, co mi się bardzo nie podoba, to mnóstwo marketingowych zabiegów, książka jest zapchana produktami sponsorowanymi. Zresztą autorka się z tym nie kryje. Odnoszę wrażenie, że niektóre rozdziały powstały tylko po to, żeby autorka mogła wymienić jeden z tych produktów. Nie podoba mi się to, ponieważ nie wszystko co poleca jest zdrowe. Możliwe, że nie zdawała sobie z tego sprawy.

Dla czytających np. szczoteczka clarisonic, więcej możecie wyczytać ze strony 288.

A teraz parę słów o tym co mi się podoba. Podoba mi się, że autorka zachęca czytelnika do zmiany stosunku do życia na tz. slow live, do obcowania ze sztuką, minimalizmu. Dodawanie na końcu każdego rozdziału tz. skrótu, który nazwała "S'il vous plait". Szczerze, to nie trzeba czytać całej książki, żeby dostać od niej to czego się oczekuje, wystarczy przeczytać skróty. Książka zachęca do zatrzymania się i zastanowienia nad swoją kobiecością. Podpowiada, że esencją kobiecości nie są jej ubrania, makijaż a to nie uchwytne coś. Z czego świetnie zdają sobie sprawę francuski. 

~*~
Książkę czyta się szybko, jest napisana prostym językiem. Autorka sprzedaję nam pewien styl życia, nie dla każdego, ale miło się o nim czyta. Ciekawa jestem, czy francuski są naprawdę takie, jak je opisuje autorka. Warto po nią sięgnąć, gdy się nudzimy, bądź chcemy poznać styl życia francuskich kobiet. Czy jest taki naprawdę, tego nie wiem, ale trochę zajeżdża mi bajarstwem. Co nie zmienia faktu, że czekam na kolejną książkę autorki "At home with Madame Chic". Ciekawe kiedy ukaże się jej spolszczona wersja.




13 komentarzy:

  1. Nie lubię tego typu książek. Z wielu wzgędów. Za bardzo chyba różni się od mojego (naszego?) świata. No i skrytykowałam, nie czytając. Ale czytałam sporo recenzji ;).
    U mnie na półkach pełno książek, które zalegają i tego się trzymam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam trochę znajomych rozsianych po Francji, mam znajomych, którzy mieszkali kopę lat. Francuski szczupłe są podobno tylko w Paryżu, a jak pojedziesz dalej zobaczysz zwykłe kobiety i niestety, nierzadko, brudaski... Paryż jest elegnacki i wytworny, jako miasto narzuca pewnie standardy, podbnie jak Mediolan, Nowy Jork czy Warszawa- też mają swój charakter i kobiety wobec charaktery miasta podporządkowane. Pędzące, smukłe, modne lub wytworne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam i raczej nie zamierzam :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czytałam, ale też to nie jest typ książek, które chętnie bym przeczytała. Nie lubię jak mi ktoś wciska, jak mam coś robić, żeby się dobrze czuć, bo sama dobrze to wiem (a, że często mi się nie chce to inna sprawa). No i nie znoszę "lokowania produktu" zdecydowanie, więc bez czytania zgadzam się z tym postem :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Zainteresowałąś mnie i z czystej ciekawości przejrzałąbym książkę.

    Anka

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja przeczytałam podobała mi się ta książka. Ale ja jej nie traktowałam jak poradnik typu " jak żyć? ".

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam i musze powiedzieć, ze jest to fajna, lekko pisana książka po którą warto sięgnąć:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pierwszy raz na oczy widzę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie lubię takich książek, ogólnie wszelkiego rodzaju poradników w temacie jak żyć, żeby osiągnąć jakiś tam, wymyślony przez kogoś, standard. Zawsze zastanawia mnie, czym się różni ten standard od mojego własnego i czemu miałabym porzucać swój dla czyjegoś. I dochodzę do wniosku, że szkoda czasu na czytanie i podobne dywagacje ... Pewnie jestem przemądrzała ...

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie dla zadawania pytań - przed, w trakcie i po przeczytaniu książki. To było w szkole i szczerze tego nie lubiłam. Wolałam czytać, niż zastanawiać się, co autor ma na myśli, bo to co ma we mnie po przeczytaniu książki zostać zostanie i bez zadawania pytań.

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam ebooka. Skusiłam się pod wpływem recenzji na blogach. Podobnie jak Annette nie zadaję sobie pytań. Czytam na żywioł, coś mi się spodoba - zanotuję, by szybciutko karteczkę zgubić ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń